Wspólne przeżywanie piękna

Po letniej przerwie Zarząd Towarzystwa Sympatyków Kromołowa rozpoczął działanie nie jak dotychczas tradycyjnym spotkaniem przy ognisku lecz zorganizowaniem wycieczki krajoznawczej. Program obejmował:

  • Centrum Nauki Leonardo da Vinci w Podzamczu Chęcińskim,
  • Kościół w Starochęcinach,
  • Skansen Wsi Kieleckiej w Tokarni,
  • Ruiny Zamku Rycerskiego w Sobkowie nad rz. Nidą.

A oto relacja jednej uczestniczek wycieczki:

Wśród niezmordowanych fanów Towarzystwa Sympatyków Kromołowa istnieje wciąż potrzeba spotykania się. Potrzeba rozmów, poznawania, odkrywania czegoś nowego wspólnie. Razem, by móc to co piękne (a czasem niekoniecznie piękne) podziwiać, zachwycać się lub ze sceptycyzmem pokręcić nosem.

Z żalem przyznaję, że spotkania nasze nie są tak częste, jak wszyscy chcielibyśmy, ale Czas nie stoi w miejscu, a w swoim biegu muśnięciem skrzydeł barwi metryki sepią. Ja osobiście mam mu za złe to, że chciałabym jeszcze tyle opowiedzieć, zobaczyć, napisać, przeczytać, przedyskutować, obrażać się i kochać! A on spiesząc się potrąca mnie. To boli, tak, ale rozcieram siniaki i choć mam zadyszkę biegnę do przodu.

Tak było 4 września tego roku. Spotkaliśmy się pod Pałacykiem o siódmej rano i busikiem wyruszyli na spacer, na spotkanie z nauką, historią i folklorem ziemi kieleckiej. A może powinnam zmienić kolejność? Może to folklor, tradycja były pierwsze? One tworzyły historię, a wszystkie razem naukę? W każdym razie są nierozłączne. Są pamięcią, trwaniem i przyszłością.

Na naszej trasie pierwszym było Centrum Nauki Leonarda da Vinci, czyli świat włoskiego geniusza w Podzamczu koło Chęcin. Po raz pierwszy w Polsce, właśnie tu w Chęcinach, zaprezentowane zostały interaktywne modele jego maszyn oraz cyfrowe rekonstrukcje obrazów. Podziwialiśmy modele - eksponaty skonstruowane na podstawie wzorów i schematów Leonarda : Wehikuł czasu, Maszynę latającą, Robota - żołnierza, Mechanicznego lwa i wiele innych oraz dużą liczbę szkiców, rysunków, wyliczeń matematycznych sporządzanych podczas prac nad wynalazkami i malarskimi dziełami Mistrza. Multimedialne stanowiska przy każdym z eksponatów, które mogliśmy sami obsługiwać pozwalały na zapoznanie się z zasadą działania danego eksponatu. Cyfrowe rekonstrukcje obrazów : Damy z łasiczką, Mony Lizy i Ostatniej Wieczerzy oprócz satysfakcji z możliwości przyjrzenia się im z bliska sprawiły nam radość, gdy wirtualnie udało nam się w statyczne postacie tchnąć życie, wprawić w ruch nieruchomą dłoń, wywołać uśmiech na twarzy. Niesamowite przeżycie i doświadczenie dla zwiedzających w każdym przedziale wiekowym.

Trochę oszołomieni przeżyciami ze świata nauki przenieśliśmy się do małego kościółka w Starochęcinach, który przez prawie trzysta lat zapomniany uległ dewastacji, a w ostatnich kilkudziesięciu latach dzięki prywatnym sponsorom i dbałości kolejnych proboszczów odrestaurowany stał się łącznikiem minionych wieków z teraźniejszością. Wysoko pod sklepieniem kościółka unosił się duch modlących się tu naszych przodków. I tylko szkoda, żalił się proboszcz, że współcześni parafianie jakoś nie mogą dostrzec zalet i uroku cichego i skromnego kościółka. No cóż, cudze chwalicie, swego nie znacie…

Ze Starochęcin pojechaliśmy do niedalekiej Tokarni, gdzie na przestrzeni 40 km.kw. mieści się Muzeum Wsi Kieleckiej. Park Etnograficzny jest podzielony na 6 sektorów: Małomiasteczkowy, Wyżynny, Dworsko-Folwarczny, Świętokrzyski, Nadwiślański i Lessowy. W każdym z sektorów można podziwiać między innymi: chałupę z Szydłowa z 1705 r., barokowy kościół z Rogowa z 1763 r., spichlerz z Rogowa z 1684 r., dwór z Suchedniowa z początku IXI w. Wygląd zewnętrzny, jak i wnętrza wiernie oddają styl epoki. Oczywiście nie mogę wymienić wszystkich obiektów, bo jest ich ponad 60, a każdy piękny w swojej indywidualności. Wchodząc pod strzechę chałupy, czy przekraczając próg dworku czułam się intruzem, bo przecież nikt mnie nie zapraszał, a gospodarz przecież jest. Jest w obejściu albo w drugiej izbie. A pan aptekarz pali fajkę w swoim saloniku. Jakże mu więc przeszkadzać?

Przez kilka godzin byliśmy w innym świecie pośród zieleni, drewnianych, krytych strzechą chałup, pośród zagród i spichlerzy, starych młynów i wiatraków. Było pięknie, pogodnie i ciepło. Ale był we mnie jakiś niepokój?, myśl, której trudno było się przebić w natłoku wrażeń?…

Zmęczona poddawałam się kołysaniu wiozącego nas do domu samochodu i nagle zrozumiałam co mnie dręczyło. Smutek! Maleńki smuteczek z tęsknoty za tym co minęło. Zamknęłam oczy i moje myśli pobiegły do fotografii rodzinnego albumu. Oto mój pradziad z sumiastymi wąsami, w butach z cholewami stoi oparty o drewniany płot i prababka w kwiaciastej chustce na głowie, w kolorowej zapasce i koralowych koralach na szyi. To ich mi brakowało, ich chciałabym zobaczyć. Im chciałam przedstawić siebie: maleńkie oczko w łańcuszku życia.

Z pozdrowieniami
Wanda Drożdżowska

 

Aby umieścić komentarz należy się najpierw zarejestrować.

joomla template